poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Blog stratuje 5 dzień po tym jak wystartowałem z Intermittent Fasting.


Czym jest Intermittent Fasting?

Intermittent fasting znany jest też pod nazwami leaingains, okresowe poszczenie lub jem/nie jem. Jest to system (nie dieta!), w którym osoba stosująca IF wyznacza sobie dwa okna. Pierwsze okno - to jest okno poszczenia, drugie okno to okno jedzenia. Najczęściej stosowanym stosunkiem tych okien do siebie jest 16:8. Oznacza to najprościej, że w ciągu doby człowiek stosujący IF nie je 16 godzin. Kolejne 8 godzin przeznacza na jedzenie.

No i w tym 8-iu godzinnym oknie zaczyna się dieta. Ogólnie przyjmuje się, że liczymy swoje BMR jakimś kalkulatorem (ja używałem na stronie potreningu.pl), i jemy mniejszą ilość kalorii niż podaje kalkulator. Kalkulator oczywiście nie uwzględni osobistych predyspozycji dlatego zaleca się używanie kalkulatora na dwa sposoby. Pierwszy to podajemy szczerze prawdę i następnie od wyniku odejmujemy 200-300 do 500 kcal. Drugi sposób polega na zaniżaniu swojej aktywności, dzięki czemu kalkulator poda nam mniejszy BMR. I do tego BMR się stosujemy.

Częstym błędem użytkujących IF jest jedzenie śmieci. Jedzą fastfoody i liczą kalorie. Ten sposób podobno działą - tj. chudną. Ale należy postawić sobie pytanie, czy zależy nam tylko na sylwetce czy także zdrowiu.

W trakcie poszczenia powinno pić się płyny: najlepiej woda. Można pić także kawę, herbatę lub napoje 0 kcal (tu ponownie trzeba się zastanowić nad zdrowiem). Można też pić rzeczy do 35 kcal. Najlepiej niech to będzie jednak kreatyna, bcaa, glutamina etc.

IF i ćwiczenia

Ćwiczyć co do zasady powinniśmy na czczo - obojętnie czy podnoszenie ciężarów czy jakieś aeroby (cardio). IF podobno pomaga w budowaniu masy mięśniowej, więc można go stosować zarówno na wzrost masy jak i rzeźby. Zaleca się by po skończonych ćwiczeniach odczekać minimum 2 godziny do posiłku. Chodzi prawdopodobnie o hormon wzrostu wtedy się produkujący (jak się do edukuję to podam uaktualnienie).

Opis mojego IF:

Wstaję zazwyczaj o godzinie 7:20. Do godziny 16 nie jem (do momentu aż przyjadę z pracy do domu). Ostatni posiłek kończę głównie 21. Czasem pewnie się zdarzy, że zjem o tej 22 lub 23, jednakże jest to maks na jaki mogę sobie pozwolić. Działam więc głównie na trybie 16/8. 

Ze względu na to, że zbliża się weekend majowy wstrzymałem treningi siłowe, ponieważ muszę czekać na mojego kompana do ćwiczeń, a samemu mam teraz za wiele spraw zawodowych do załatwienia. Myślę, że mój post potrwa do godziny 19-20 w dni treningowe (pn, śr, czw/pt). Celem moich ćwiczeń jest zdobycie masy, siły i spalenie tkanki tłuszczowej.

W oknie jedzenia staram się jeść rzeczy z niskim indeksie glikemicznym (IG do 50 bez tłuszczy; IG do 35 z tłuszczami). Posiłek o wysokiem IG też zjem na wszelki wypadek w dni treningowe.

1 dzień:

Nie był taki trudny jak przypuszczałem. Raz poczułem osłabienie (lekki zawrót głowy). To wszystko. Na wieczór zjadłem gulasz z ziemniakami i sałatką + drożdżowiec (byłem w gościach przy okazji wyjazdu służbowego). Wieczorem przed wyjazdem do domu zjadłem 3 parówki. Nie byłem z tego zadowolony, ale jak już gospodyni zrobiła tylko dla mnie to zjadłem. Poszedłem spać o godzinie 2:00, gdy dojechałem do domu.

2 dzień: 

Wstałem w domu (nie na stancji, której zazwyczaj przesiaduję i ćwiczę). Rano pojechałem na wulkanizację, zmieniłem opony. Po powrocie od razu zabrałem się za przygotowanie podwórka w około domu po zimie. Zajęło mi to łącznie 5 h z 45 minutowym odpoczynkiem. Nic nie jadłem, tylko piłem herbatę i wodę. Żadnych negatywnych skutków nie było. Wręcz odwrotnie. Po przyjeździe z wulkanizacji normalnie bym coś zjadł, i potem ociągał się z przystąpieniem do roboty. W tym wypadku nawet nie wszedłem do domu, tylko od razu podjąłem się pracy. Dieta w oknie jedzenia nie została niestety do końca zachowana.

3 dzień:

Byłem już na stancji, nic nie jadłem, zjadłem dopiero 16; źle się czułem (ból gardła, ból nogi) jak co roku w tym okresie. Potem po 16 zjadłem za dużo złych rzeczy.  Dieta definitywnie niezachowana. Dziewczyna na przywoziła łakoci :(

4 dzień:

Czułem się dobrze, siedziałem i uczyłem się na kolokwium. Głód jeszcze czasami doskwiera, ale zapijam go wodą - najlepsza metoda na głoda :) Jadłem znaczenie lepiej niż dzień wcześniej, ale dałoby się poprawić

5 dzień 

Byłem dzisiaj na uniwersytecie. Nic nie jadłem. Gdy zaburczało w brzuchu (2x) to kupiłem wodę i kawę. Pomogło. Pisałem kolokwium. Nie czułem osłabienia, była energia. Wróciłem o 15 i założyłem bloga :). Zjadłem 2 kanapki z kurczakiem zrobionym w wolnowarze, musztardą dijon (0 cukru), ogórkiem, pomidorem i kawałek ciasta (wyjadam to co przywiozłem do domu, bo nie lubię wyrzucać dobrego jedzenia).

Waga:

Ciężko powiedzieć, gdyż moja waga zawsze waha się od 71 do 72 kg. Teraz po południu zważyłem się po jedzeniu, w spodniach i bluzie z kapturem - było 72 kg. Więc narazie ważę koło 71kg. Będziemy sprawdzać co jakiś czas. Na dziś konieć bo robota goni. Tekstu nie czytałem ponownie, piszę na spontanie, mam nadzieje, że w miarę logicznie. Yo!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz